Hejka!
Jak wiecie (jeśli oczywiście czytacie mojego bloga na bieżąco) wróciłam już jakiś czas temu, ale najpierw dodałam 2 posty z mojej podróży z hostami, później musiałam załatwić kilka rzeczy, a teraz jestem u babci, gdzie mam ciszę i spokój, więc postanowiłam napisać co tam u mnie.
Powrót do Polski był z jednej strony trudny, bo opuszczałam kraj, w którym zdążyłam się zadomowić oraz moją kochaną host rodzinę i znajomych. Z drugiej jednak był ekscytujący, bo wiedziałam, że zobaczę rodzinę i starych znajomych. Najdziwniejsze było jednak, po prawie 11 miesiącach słyszeć wszędzie język polski. Mój mózg potrzebował czasu, żeby się przestawić.
Po tym, jak wylądowałam w Warszawie (leciałam LA-NY-Wa-wa) oczekiwałam, że będą na mnie czekali tylko mama i Łukasz mój ojczym, ale myliłam się. Łukasz wziął większy samochód i przywiózł ze sobą 3 moich znajomych! To było świetne! Czekali z kwiatami, a ja z tych emocji, aż się popłakałam XD Nie miało znaczenia, że byłam mega zmęczona i bardzo chciało mi się spać. Całą drogę przegadaliśmy, a było to sporo czasu, bo jechaliśmy do domu 4 godziny.
Przez kilka dni dziwnie było rozmawiać cały czas po polsku, gubiłam słowa i zdarzało mi się zaplątać w tym co mówię, ale po kilku dniach to minęło.
Ok, to tyle o powrocie, a teraz pora napisać o tym, co z moimi planami na przyszłość. Jesteście ciekawi? ;)
W tytule napisałam o planie na tylko 43 dni, więc pewnie zastanawiacie się o co chodzi? Bo to wypada jakoś w połowie sierpnia... Dokładnie wtedy wracam do Stanów, na studia! Zdecydowałam się jednak na college i powrót do Kalifornii. Więcej o college-ach, na które aplikowałam i gdzie się dostałam napiszę w kolejnym poście (już go nawet napisałam :D), bo ten już robi się i tak dość długi XD, a jeszcze nie skończyłam.
Wracając do moich planów. Zaraz po powrocie złożyłam podanie o dowód i teraz czekam, aż go dostanę. Czeka mnie jeszcze zmiana wizy na F-1, która nada mi miano International Student. Do tego mam umówione 2 wizyty u dentysty :/ i w planach wakacyjny wyjazd z dziadkami.
Zanim wróciłam odpadła mi jedna sprawa do załatwienia, która najbardziej zaprzątała mi głowę. Chodzi o mieszkanie. Miałam kilka pomysłów: znalezienie host rodziny na jakiś czas, ale to wychodziło dosyć drogo, znalezienie współlokatorów i wynajęcie mieszkania (dołączyłam nawet do grup na fb, gdzie studenci byli w podobnej sytuacji), nawet moja host rodzina pomagała mi pytając po znajomych, ale wyszło inaczej. Jakoś pod koniec maja pisałam ze znajomą, którą poznałam właśnie przez bloga i wtedy właśnie napisałam jej, że szukam pokoju. Ta dziewczyna (pozdrawiam Cię Noelia, jeśli to czytasz! :*) mieszka z ciocią i wujkiem w Santa Monica i raz, jak byłam z hostami w LA poszliśmy wszyscy razem na lunch i tak poznaliśmy się osobiście i nawet o tym już kiedyś tu pisałam. Wracając do tematu. Noelia odezwała się do mnie po kilku dniach i napisała, że powiedziała o mojej sprawie swoim opiekunom, a oni przemyśleli kwestię i postanowili, że dopóki sobie czegoś nie znajdę (a wiadomo najlepiej szukać będąc na miejscu), to mogę z nimi pomieszkać. Mają duży dom, więc nie będzie problemu, w końcu trzeba sobie pomagać. Wyobrażacie sobie, moją reakcję? Łzy szczęścia mieszające się ze zdziwieniem, że obcy ludzie chcą mi pomóc. I tak chwilowo nie muszę bać się, że nie znajdę na czas miejsca, w którym mogę się zatrzymać.
Ok, to tyle w tym poście. Pa!