Wczoraj razem z host tatą, host siostrą i młodszym host bratem (host mama miała dyżur, a starszy host brat pracował, więc nie mogli z nami pojechać) pojechaliśmy do LA na mecz koszykówki uniwersyteckiej. UCLA (University of California, Los Angeles), to alma mater moich host rodziców, więc od czasu do czasu ubierają bluzy z napisem UCLA Bruins i jadą na mecz.
Przed południem pogoda była kiepska, było chłodno i pochmurnie, a w połowie drogi nawet zaczęło padać. Na szczęście jak już dojechaliśmy na miejsce, to przestało i zaczęło się przejaśniać. Mecz oczywiście odbywał się na kampusie uniwersytetu, więc byłam mega ciekawa, jak to wygląda i zachowywałam się jak japoński turysta, który jest podjarany wszystkim, co widzi dookoła XD Mecz był ciekawy i zacięty, a hala mega duża. Przez sporą część meczu prowadziliśmy, ale niestety końcówka była kiepska i mecz zakończył się przegraną 92:93 :(
Gdy wyszliśmy na zewnątrz była już zupełnie inna pogoda. Świeciło słońce, a po deszczu nie było już śladu. Poszliśmy, więc na spacer po kampusie, który jest ogromny i bardzo ładny. Bardzo chciałabym tam studiować, ale jest bardzo drogo, nie łatwo się tam dostać i z tego co widziałam, nie mają kierunku, jaki by mnie interesował, no i jest bardzo drogi, ale to już mówiłam XD
Później już tylko pojechaliśmy coś zjeść i wróciliśmy do domu.
Jeszcze Valencia |
Niedźwiedź jest maskotką UCLA |
Cheerleaderki |
Tu jeszcze wygrywaliśmy |
A tu już kampus |
Rzadko jemy takie rzeczy, ale czasami się zdarza XD |