poniedziałek, 21 sierpnia 2023

Update - sierpień 2023

Ej! Dopiero, co był kwiecień, a tu już koniec wakacji i pora wracać na uczelnie. Wróciliśmy przed wczoraj z Polski, a jutro zaczynam semestr jesienny. Pierwszy na mojej magisterce. 
Będę miała 3 przedmioty w poniedziałek i środę. Odpowiada mi to, bo nie będę musiała dojeżdżać codziennie, ale za to te dni będą dość intensywne. Zaczynam o 11:00, ale pewnie z domu będę musiała wyjechać ze 3h wcześniej, żeby przebić się przez korki, a kończę 5:15 i to samo w drodze powrotnej, bo to czas dużego ruchu. 
Przedmioty na pierwszy semestr:
1. Criminal Justice System in Society
2. Criminological Theory
3. Serial Killers and Psychopaths: The Psychology of the Criminal Mind
Jeden przedmiot mam zaliczony, ponieważ miałam go podczas mojego kursu. Zawsze to mniej nauki i zaoszczędzonych parę dolarów.
Na magisterce za semestr płacę niecałe 4900$ i mam 3000$ stypendium. 

W Polsce spędziliśmy z Jaredem 12 dni. Zwiedziliśmy trochę Warszawy i Krakowa, oraz wybraliśmy się do Białki Tatrzańskiej. Następnym razem Mazury i morze ;) Nie jesteśmy podróżnikami nastawionymi na to, aby zobaczyć, jak najwięcej. Wolimy spokojne zwiedzanie, plus odpoczynek. Bardzo podobały mu się góry i Kraków. Warszawa mniej, ale wiadomo, była zburzona i odbudowywana. Wieliczkę i Oświęcim też planujemy kiedyś odwiedzić, ale to wypady na cały dzień, na które tym razem nie mieliśmy czasu. Byliśmy za to w Muzeum Powstania Warszawskiego. 
Arizona tym razem nie wypaliła, ale może uda się w listopadzie, jak będę miała tydzień wolny na przerwę jesienną. 

Z takich nowości, to już mam ostatnią. Przeprowadziliśmy się. Dom po babci Jareda był dla nas za duży, do tego przed domem mieliśmy spory ogród, a żadne z nas nie ma do tego zamiłowania, więc postanowiliśmy go sprzedać i kupić coś mniejszego. Nadal mamy 3 sypialnie, ale mniejsze i 2 łazienki zamiast 3. Do tego salon, kuchnia i jadalnia też są mniejsze i przytulniejsze. Tamten dom był piękny, ale jednak zbyt duży dla nas. Teraz mamy nieduży trawniczek z przodu i podjazd, a z tyłu mały basen i miejsce na stół, krzesła i leżaki. Tyle nam wystarczy. 
Zamieniliśmy też Sherman Oaks, czyli dzielnicę LA na miasto Calabasas. Mamy trochę dalej, ale mieszkają tu nasi znajomi i dzięki temu częściej się widujemy. 

Nadal trzyma mnie jetlag i nie śpię od 4:30.
Copyright © 2016 Olka w USA , Blogger