czwartek, 15 sierpnia 2019

Pierwsze dni po powrocie

Minęło już kilka dni odkąd przyleciałam, więc pora coś o tym napisać.

Na początek trochę o moich lotach. Tym razem leciałam z dwoma przesiadkami, podczas 2-óch poprzednich razy miałam tylko jedną. Z Warszawy leciałam do Frankfurtu, dalej do Waszyngtonu i do LA. Jak podczas lotu do Niemiec byłam super zrelaksowana, tak na lotnisku mało nie wyszłam z siebie. Lot był opóźniony o 2 godziny, więc w Waszyngtonie nie zdążyłam na samolot :( I zamiast polecieć 17:50, to poleciałam o 21:40, więc w LA byłam ok. 1:00 w nocy. Odebrały mnie Noelia i Joanna, za co im bardzo dziękuję, bo nie musiałam tłuc się uberem po nocy.

Po południu kolejnego dnia poznałam znajomych Noelii (Caleba i Ivy). Rozmawiając napomknęłyśmy, że muszę pojechać do moich hostów i odebrać swoje rzeczy, więc Caleb powiedział: "No to jedziemy!" Zadzwoniłam do hostów i pojechaliśmy. Super było ich zobaczyć i moją kochaną Amy, która niedługo wyjeżdża na studia do San Diego. Zaprosili mnie już też na Dzień Dziękczynienia. Oni są tacy kochani i nadal traktują mnie jak córkę, co jest strasznie miłe. Wróciliśmy wieczorem. Trochę rozbolała mnie głowa i zaczęło chcieć mi się spać (jetlag), ale postanowiłam się czymś zająć. Zaczęłam się rozpakowywać, najpierw walizki, a później letnie ubrania z pudeł. Te grubsze zostawiłam w kartonach i wstawiłam do szafy, bo być może do zimy uda mi się już znaleźć mieszkanie i się przeprowadzić.

Następnego dnia w poniedziałek, miałam umówione spotkanie na uczelni. W necie sprawdziłam jakim busem mam jechać i gdzie mam przystanek. Do przystanku mam 15 min, więc jest dobrze, a busem jadę niecałe 10 min i wysiadam przy samym wejściu na kampus.

Jeszcze zanim wróciłam do Polski, to pojechałam z Amy do SMC, żeby porozmawiać i wziąć placement test, ale okazało się, że moje wyniki z SAT były na tyle dobre, że nie musiałam pisać żadnego (normalnie pisze się z angielskiego i matmy, żeby można było przydzielić poziom kursu pod ucznia). Następnie w domu ukończyłam On-line Orientation i wtedy zostałam umówiona na spotkanie z advisor, które odbyłam przez skypa, bo byłam już w Polsce. Po tym mogłam już wybrać swoje kursy.

Kiedy dotarłam do kampusu, to najpierw udałam się do nowo otwartego budynku Student Services Center, gdzie znajduje się International Education Center. Tam dowiedziałam się o rzeczach, o których w większości miałam już pojęcie czyli co mogę, a czego nie mogę robić będąc na wizie F-1, o tym gdzie szukać pomocy w razie jakichś problemów itd. Ogólnie było miło, a pani counselor była przesympatyczna. Dostałam też mapkę i różne broszurki. Dowiedziałam się gdzie co jest i z czego mogę korzystać na kampusie.

Później poszłam do Welcome Center, gdzie czekałam na rozmowę jakieś 40 minut i w sumie dowiedziałam się tego samego co wcześniej, ale było miło i dostałam picie i ciastko, poczytałam też materiały, które tam były, więc nie był to czas stracony.

Następnie udałam się do Cashier's Office, żeby odebrać swoje ID. Zapłaciłam za nie 13$, i 19,50$ za associated students membership - opłaca się raz w semestrze i dostaje naklejkę, którą nakleja się na swoje ID i daje to różne korzyści, jak darmowy wstęp do pomieszczeń z komputerami i internetem, możliwość drukowania, skanowania, bezpłatny wstęp na wydarzenia sportowe, zniżki na bilety na różne przedstawienia teatralne, taneczne czy muzyczne, które odbywają się na kampusie i wiele innych, ale najlepszym z tego są darmowe przejazdy Big Blue Bus-em, który jeździ po całym mieście, oraz poza (można nim dojechać nawet do Hollywood i na lotnisko). A właśnie tym busem dojechałam do szkoły, więc będę miała darmowe przejazdy przez cały semestr płacąc niecałe 20$!

Wróciłam do domu i usiadłam do komputera i zabrałam się za szukanie i zamawianie książek.  Masakra powiem Wam. Są takie drogie, że myślałam, że zemdleję. Nowa książka do administration of justice kosztuje ponad 100$...?! Ok, poszukałam na ebay używanych 70$, no już trochę lepiej. Weszłam jeszcze na grupę fb szkoły i tam szukałam i znalazłam. Używana 2 letnia 45$. Umówiłam się z dziewczyną na spotkanie i odbiór za 2 dni na kampusie. Do angielskiego kupiłam w szkolnym sklepie 2 książki za 45$, a do matmy, psychologii i government zamówiłam na ebay używane, więc wyszło taniej.

Na razie mam jeszcze wakacje którymi się cieszę. Chodzę na plażę i po Santa Monica, spotykam się też ze znajomymi z High School, wczoraj były Amy i Liv i spędziłyśmy razem cały dzień. Do końca wakacji zostało mi jeszcze kilka dni, ale ja się tym w ogóle nie przejmuje, jestem za to podekscytowana tym, że w końcu zacznę college :D
Kolejny post planuję napisać po kilku dniach szkoły. Najprawdopodobniej po pierwszym tygodniu, żeby mieć o czym pisać. Tymczasem pa!








8 komentarzy:

  1. Ja byłabym przerażona, gdybym spóźniła się na samolot, ale ze mnie panikara, więc wiesz XD Super, że Ci się wszystko układa. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, pozdrawiam również! No, ja byłam bardziej wkurzona, ale jak już znalazł się kolejny lot i to jeszcze tego samego dnia, to byłam przeszczęśliwa :D

      Usuń
  2. Kampus wygląda super :) Miłej końcówki wakacji i powodzenia na uczelni!

    OdpowiedzUsuń
  3. Te wszystkie kwoty sa smieszne, ja dostlownie mialam ochote plakac kiedy kupowalam ksiazki wiec doskonale rozumiem co mowisz, konecznie napisz o pierwszym dniu bo jestem ciekawa jak poszlo/pojdzie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja znowu nadrabiam Twoje posty :D Chętnie zamienię się na taki kampus, co Ty na to? XD

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :*

Copyright © 2016 Olka w USA , Blogger